surprise





Dawno nic tu nie pisałam, ale najzwyczajniej w świecie nie miałam czasu. Dużo się działo i nie byłam w stanie wszystkiego ogarnąć. Nie chciało mi się przerabiać ani kadrować zdjęć, a wiem, że "niektórzy" się niecierpliwią dlatego postanowiłam dodać coś z dzisiejszego dnia. Nie dawno wróciłyśmy z Nadią z odwiedzin u Adama. Biedak złamał nogę i niestety trudno mu się poruszać gdziekolwiek dalej niż po domu, dlatego wpadłyśmy do niego z wizytą. Była to dla niego niespodzianka, bo w sumie rano zdecydowałyśmy się, że pójdziemy go odwiedzić. Miałyśmy to zrobić już jakiś czas temu, ale zawsze nam coś wypadało, we wtorki kończymy po 11, więc dlaczego miałybyśmy do niego nie iść:)


Po ostatniej lekcji, jaką była historia, na której dostałyśmy piąteczki..


Poszłyśmy do intera.


Kupiłyśmy bułki..


I inne rzeczy.


Robiąc brzydkie selfie przy kasie Julia weszła w kadr. Ania też się załapała, ale zdjęcie było za ładne.


Mimo okropnej pogody, pohasałyśmy dalej.
(mundurki szkolne czasami się przydają)


W końcu znalazłyśmy się w domu Adama.


Z Adamem.


Adaś cieszył się z prezentu.


Będzie hodował słoneczniki w pokoju.


Po kolejnych samojebkach.


Stwierdziliśmy, że zgłodnieliśmy i zrobiliśmy sobie LE HAMBURGERY.


Od urodzenia byłam kucharką.


Adam też.


Ale nie Nadia.


Posiedzieliśmy, pogadaliśmy, obejrzeliśmy fajny film, nażarliśmy się jak świnie (picie też było). A Adam podniecał się niecenzuralnymi scenami podczas oglądania.


I po paru godzinach poszłyśmy do domu.
Było fajnie.


Nie wierzę, że dodaję taką notkę, ale niestety mi się spieszy. Bierzmowanie, to jednak troszkę odpowiedzialność i czasami trzeba jeszcze coś w tym kierunku zrobić. Notka jest jaka jest, myślę, że Kanak doceni to, że w końcu nie byłam do końca poważna. Sądzę też, że Sprotte będzie się śmiała z tej notki i już nie długo będzie coś, do czego bardziej się przyłożę, a raczej przyłożymy :) Miłego popołudnia/wieczoru:*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz